czwartek, 24 stycznia 2013

No to ciąg dalszy...

Tak jak mówiłam wstawiam dalsze losy Szejidi!



Podbiegła do mnie wysoka dziewczyna. Miała długie brązowe włosy na których były cudne loczki. Ubrana była w letnią sukienkę w kolorze zielonym, podkreślającym jej oczy. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć że jest wiecznie uśmiechnięta.
    -Hej ! - krzyknęła. No tak , biegła do mnie. Po chwili ustała naprzeciwko mnie i zaczęła mówić. - Nazywam się Sara. Ty jesteś Szejidi Kleison , prawda? - nie brzmiało to jak pytanie więc zrezygnowałam z odpowiedzi.
    - Wszyscy tu po prostu żyją twoim przyjazdem ! Były nawet wybory kto cię oprowadzi! Ja wygrałam. - superancko ! Będzie mnie oprowadzać , chyba najbardziej wygadana obozowiczka... - Chodź ! Zaprowadzę cię do sekretariatu. Czeka tam na ciebie Pani Quen. - powiedziała z nie skrywaną satysfakcją.
    - No... Dobra. - tylko to powiedziałam a Sara już złapała mnie za rękę i ciągnąc mnie w dość szybkim tempie szła szerszą od innych ścieżką.
Wytrzymam te kilka dni z Sarą... Ale nie więcej niż tydzień . Aż tak wytrwała nie jestem... Niestety, gdybym chodź trochę dorównywała mojej mamie … Ona jest taka wytrwała i dzielna, ale i taka dziecinna ! Jest odważna, ale nie poważna... Stop ! Nie chce o tym myśleć.
Przyjechałam tu, aby oderwać się od rzeczywistości czyli od Suzzi i całej reszty mojej zakręconej rodzinki.
Czasem trzeba po prostu zaszaleć! A tym bardziej po tym co przeżyłam gdy , wraz z mamą się przeprowadziłyśmy. Kiedyś byłam duszą towarzystwa … Teraz jest na odwrót.
Nawet nie zdałam sobie sprawy , że tak naprawdę już chyba jesteśmy na miejscu. Cóż troszeczkę się zamyśliłam.
    -No to doszłyśmy. Wchodzimy? - Sara była strasznie podekscytowana.
    Sekretariat był mały i miał czarny dach , zbudowany był z czerwonej cegły. Gdzie nie gdzie były dość spore okrągłe okna zasłonięte białymi żaluzjami. No i drzwi. Małe skromne drzwiczki, bardziej w stylu drzwi przejściowych niż wejściowych.
    -No , chyba. - Nie byłam zbyt przekonana do tego budynku.
    -No to jazda ! - Krzyknęła Sara i otworzyła przede mną drzwi. Powoli weszłam do budynku. Podeszłam kilka kroków i ustałam przed biurkiem , przy którym siedziała Pani … Jak ona miała na nazwisko … Mam ! Pani Quen.
    -Dzień Dobry Pani Quen - powiedziałam nieśmiało.
    - Witaj Szejidi Kleison, czekałam na ciebie. - Powiedziała, miała czarne włosy do ramion związane w luźnego kucyka i kremową flanelową koszulę. Po chwili zauwarzyłam, że jej uśmiech był trochę sztuczny.
    Sięgneła do szuflady w swoim biurku i trochę w niej pogrzebała. Po chwili położyła na biurku kluczyk z przywieszką o numerze 15. Wstała i zaczeła macać po półce która wisiała dość wysoko. Zauwarzyłam, że pani Quen ma długie kościste ręce, ale jest dość niska. Po kilku sekundach znalazła to czego szukała. Wyjeła mały czarny notes i złożoną w mały kwadracik karteczkę. Wyjeła z szuflady długopis i otworzyła notesik na pustej stronie.
    - Szej, wpisz się tutaj. - Podała mi długopis i przysuneła notesik bliżej mnie.
    - Tylko czytelnie.
    - Dobrze proszę Pani. - Wziełam długopis i szybko się podpisałam. Zamknełam notesik i położyłam na nim długopis. Przesunełam w stronę Pani Quen.-Już, proszę.
    - A tu jest twój plan lekcji i mapa szkoły, oraz kluczyk do pokoju.-rozpakowała złożoną karteczkę i pokazała że jest w niej jeszcze jedna. Złóżyła ją zpowrotem i mi podała. Następnie wzieła kluczyk i podając mi powiedziała-Masz numer domku 15. Jakbyś zapomniała to jest zapisany na przywieszce.
    - Dziękuje. Dowidzenia.-Starałam się być miła. Och! I niemal zapomniałam o istnieniu Sary. Już chciałam jej pogratulować, ale się powstrzymałam. Schowałam wszystkie rzeczy do torebki.
    - Do zobaczenia! - Odpowiedziała mi Quen. Odwróciłam się złapałam Sarę za ręke i ruszyłyśmy do drzwi wyjściowych ( choć właściwie równie dobrze mogłoby się je nazwać wejściowymi ).
    - Myślałam, że ona nigdy nie da ci tych rzeczy. Strasznie się grzebała.
    - Tylko ci się tak wydawało. Jak dla mnie szybko się uwineła.
    - No dobra, może i masz rację ale na razie to muszę cię zaprowadzić do twojego domku! - Tylko nie to! - Numer 15 prawda.- Mimo że było to pytanie to wcale tak nie brzmiało więc zrezygnowałam z odpowiedzi. - Wychodzi na to że będziemy sąsiadkami.-uśmiechneła się tak szeroko, aż wystraszyłam się, że coś się jej stanie. No i nie byłam z tego powodu, aż tak zachwycona jak ona. Ale chyba mógł mi się trafić ktoś gorszy. Mimo wszystko nie byłam tego taka pewna.


III. Czas na zadomowienie się.
Gdy szłyśmy do mojego domku Sara cały czas coś nadawała. Po pięciu minutach przestałam jej słuchać.





Co będzie dalej? Jakie przygody spotkają Szej? Dowiedziecie się w następnej części! PS. Wybaczcie za niedopracowanie ale nie zdążyłam dopracować. ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz