poniedziałek, 21 stycznia 2013

Books ;)




Tak jak obiecałam wstawiam moją książkę.





Z życia piętnastoletniej Szej.




I. A tak się to wszystko zaczęło.  
   Moja mama błagała mnie, żebym została, ale byłam, prawie stu procentowo pewna, że tak naprawdę, nie może się doczekać, aż zostanie sama. 
   -Szej, naprawdę, nie musisz tam jechać- powtórzyła po raz setny. 
   -Nie muszę, ale chcę- zdziwiło mnie to z jakim przekonaniem to powiedziałam (mimo, że powtarzałam to sobie ostatnio dość często), ale nie dałam po sobie niczego poznać. Mama postawiła moje bagaże i mnie przytuliła. 
   - Kocham cię. - szepnęła mi do ucha – Trzymaj się. - chwilę się zastanawiałam czy nie powinnam uronić kilku łez, ale wolałam nie ryzykować. 
   - Ja cię też kocham mamusiu. Dzwoń do mnie co jakiś czas. - powiedziałam i spojrzałam jej w oczy. - Pa! - dodałam dość stanowczo. Wzięłam bagaże i ruszyłam w stronę samolotu. Po kilku minutach samolot wystartował, a ja w nim. 
   Gdy doleciałam na miejsce przesiadłam się w taksówkę. Dojechałam do przystanku autobusowego i wsiadłam do właściwego autobusu. 
   Tak rozpoczął się całkiem nowy okres mojego życia.     

II. Gdzie ja właściwie jestem?!  

   Dojechałam na miejsce i... 
   Mnie zamurowało. Przede mną stał wielki las i gęsty las. A w nim jedna niewyobrażalnie wąska ścieżka. Nie jestem z tego zbyt zadowolona … 
   Niestety , życie nie jest fer , tylko dlaczego ?!
   Jeśli zadzwonię do Suzz ( imię mamy ) to nigdy mnie już nigdzie nie puści , będzie zawiedziona i zapewne straci do mnie zaufanie. Zresztą zapewne i tak mnie stąd nie zabierze jeśli do niej zadzwonię. Postanowione. Idę tą dziwną ścieżką mimo , że nie cierpię lasów , a co dopiero w nich przebywać. I ruszyłam przed siebie nie zważając na to czy kiedykolwiek dotrę do obozu „Wesołych, osiedlonych koczowników” , czy jakoś tak.
   Minęło już prawie pół godziny , a po obozie nic ! Załamka. Zatrzymałam się i spojrzałam w prawo. W oddali zauważyłam majczącą sylwetkę obozu.. Na oko 300 metrów i dojdę do obozu … Tylko tam nie ma ścieżki a ja i tak mam już siniaki i poobdzierane kolana.
   No nie ma bata trzeba iść. I ruszyłam przez wysokie, gęsto rosnące paprocie i inne nie za ładne roślinki.
   Co chwila musiałam radzić sobie z przewalonymi drzewami. Kilka razy trochę zboczyłam z kursu i prawie się zgubiłam. 
   Wreszcie doszłam , a dokładniej dowlokłam się na miejsce. 
   Podbiegła do mnie wysoka dziewczyna. Miała długie brązowe włosy na których były cudne loczki. Ubrana była w letnią sukienkę w kolorze zielonym, podkreślającym jej oczy. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć że jest wiecznie uśmiechnięta.











Co będzie dalej? 
Kim jest tajemnicza dziewczyna? 
Dowiecie się w następnej części mojej książki która pojawi się niebawem! 



A narazie zastanówmy się czemu ciągle wymyślam takie dziwne imiona xD. Główna bohaterka ma na imię Szejidi Kleison xD.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz