Tak jak obiecałam wstawiam moją książkę.
Z życia piętnastoletniej Szej.
I. A tak się to wszystko zaczęło.
Moja mama błagała mnie, żebym została, ale byłam, prawie stu procentowo pewna, że tak naprawdę, nie może się doczekać, aż zostanie sama.
-Szej, naprawdę, nie musisz tam jechać- powtórzyła po raz setny.
-Nie muszę, ale chcę- zdziwiło mnie to z jakim przekonaniem to powiedziałam (mimo, że powtarzałam to sobie ostatnio dość często), ale nie dałam po sobie niczego poznać. Mama postawiła moje bagaże i mnie przytuliła.
- Kocham cię. - szepnęła mi do ucha – Trzymaj się. - chwilę się zastanawiałam czy nie powinnam uronić kilku łez, ale wolałam nie ryzykować.
- Ja cię też kocham mamusiu. Dzwoń do mnie co jakiś czas. - powiedziałam i spojrzałam jej w oczy. - Pa! - dodałam dość stanowczo. Wzięłam bagaże i ruszyłam w stronę samolotu. Po kilku minutach samolot wystartował, a ja w nim.
Gdy doleciałam na miejsce przesiadłam się w taksówkę. Dojechałam do przystanku autobusowego i wsiadłam do właściwego autobusu.
Tak rozpoczął się całkiem nowy okres mojego życia.
-Szej, naprawdę, nie musisz tam jechać- powtórzyła po raz setny.
-Nie muszę, ale chcę- zdziwiło mnie to z jakim przekonaniem to powiedziałam (mimo, że powtarzałam to sobie ostatnio dość często), ale nie dałam po sobie niczego poznać. Mama postawiła moje bagaże i mnie przytuliła.
- Kocham cię. - szepnęła mi do ucha – Trzymaj się. - chwilę się zastanawiałam czy nie powinnam uronić kilku łez, ale wolałam nie ryzykować.
- Ja cię też kocham mamusiu. Dzwoń do mnie co jakiś czas. - powiedziałam i spojrzałam jej w oczy. - Pa! - dodałam dość stanowczo. Wzięłam bagaże i ruszyłam w stronę samolotu. Po kilku minutach samolot wystartował, a ja w nim.
Gdy doleciałam na miejsce przesiadłam się w taksówkę. Dojechałam do przystanku autobusowego i wsiadłam do właściwego autobusu.
Tak rozpoczął się całkiem nowy okres mojego życia.
II. Gdzie ja właściwie jestem?!
Dojechałam na miejsce i...
Mnie zamurowało. Przede mną stał wielki las i gęsty las. A w nim jedna niewyobrażalnie wąska ścieżka. Nie jestem z tego zbyt zadowolona …
Niestety , życie nie jest fer , tylko dlaczego ?!
Jeśli zadzwonię do Suzz ( imię mamy ) to nigdy mnie już nigdzie nie puści , będzie zawiedziona i zapewne straci do mnie zaufanie. Zresztą zapewne i tak mnie stąd nie zabierze jeśli do niej zadzwonię. Postanowione. Idę tą dziwną ścieżką mimo , że nie cierpię lasów , a co dopiero w nich przebywać. I ruszyłam przed siebie nie zważając na to czy kiedykolwiek dotrę do obozu „Wesołych, osiedlonych koczowników” , czy jakoś tak.
Minęło już prawie pół godziny , a po obozie nic ! Załamka. Zatrzymałam się i spojrzałam w prawo. W oddali zauważyłam majczącą sylwetkę obozu.. Na oko 300 metrów i dojdę do obozu … Tylko tam nie ma ścieżki a ja i tak mam już siniaki i poobdzierane kolana.
No nie ma bata trzeba iść. I ruszyłam przez wysokie, gęsto rosnące paprocie i inne nie za ładne roślinki.
Co chwila musiałam radzić sobie z przewalonymi drzewami. Kilka razy trochę zboczyłam z kursu i prawie się zgubiłam.
Wreszcie doszłam , a dokładniej dowlokłam się na miejsce.
Podbiegła do mnie wysoka dziewczyna. Miała długie brązowe włosy na których były cudne loczki. Ubrana była w letnią sukienkę w kolorze zielonym, podkreślającym jej oczy. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć że jest wiecznie uśmiechnięta.
Co będzie dalej?
Kim jest tajemnicza dziewczyna?
Dowiecie się w następnej części mojej książki która pojawi się niebawem!
A narazie zastanówmy się czemu ciągle wymyślam takie dziwne imiona xD. Główna bohaterka ma na imię Szejidi Kleison xD.
Mnie zamurowało. Przede mną stał wielki las i gęsty las. A w nim jedna niewyobrażalnie wąska ścieżka. Nie jestem z tego zbyt zadowolona …
Niestety , życie nie jest fer , tylko dlaczego ?!
Jeśli zadzwonię do Suzz ( imię mamy ) to nigdy mnie już nigdzie nie puści , będzie zawiedziona i zapewne straci do mnie zaufanie. Zresztą zapewne i tak mnie stąd nie zabierze jeśli do niej zadzwonię. Postanowione. Idę tą dziwną ścieżką mimo , że nie cierpię lasów , a co dopiero w nich przebywać. I ruszyłam przed siebie nie zważając na to czy kiedykolwiek dotrę do obozu „Wesołych, osiedlonych koczowników” , czy jakoś tak.
Minęło już prawie pół godziny , a po obozie nic ! Załamka. Zatrzymałam się i spojrzałam w prawo. W oddali zauważyłam majczącą sylwetkę obozu.. Na oko 300 metrów i dojdę do obozu … Tylko tam nie ma ścieżki a ja i tak mam już siniaki i poobdzierane kolana.
No nie ma bata trzeba iść. I ruszyłam przez wysokie, gęsto rosnące paprocie i inne nie za ładne roślinki.
Co chwila musiałam radzić sobie z przewalonymi drzewami. Kilka razy trochę zboczyłam z kursu i prawie się zgubiłam.
Wreszcie doszłam , a dokładniej dowlokłam się na miejsce.
Podbiegła do mnie wysoka dziewczyna. Miała długie brązowe włosy na których były cudne loczki. Ubrana była w letnią sukienkę w kolorze zielonym, podkreślającym jej oczy. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć że jest wiecznie uśmiechnięta.
Co będzie dalej?
Kim jest tajemnicza dziewczyna?
Dowiecie się w następnej części mojej książki która pojawi się niebawem!
A narazie zastanówmy się czemu ciągle wymyślam takie dziwne imiona xD. Główna bohaterka ma na imię Szejidi Kleison xD.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz